To nie moje klimaty, ale zrecenzować trzeba. Ocena filmu "Ciemniejsza strona Greya"

Całkiem niedawno w naszym serwisie pojawiły się recenzje pozostałych części serii o zakochanych "inaczej". Mowa tu o filmach "Pięćdziesiąt twarzy Greya" oraz "Nowe oblicze Greya", które wzbudziły zarówno zachwyt, jak i masę hejtu. Przyszła więc pora na ocenę drugiej z kolei części serii, która przyciągnęła do kin całkiem sporą widownię. Przy tego typu produkcjach zawsze powtarzam, że ważny jest target. Jeśli po samym opisie i domysłach uważasz, że film nie jest skierowany do ciebie, to lepiej go nie oglądać. Nie są to bowiem klimaty dla każdego, podobnie jak "365 dni" czy "Harlequiny".

Tak więc „Ciemniejsza strona Greya” to druga część filmowej adaptacji bestsellerowej trylogii autorstwa E.L. James, która ponownie wprowadza widzów w świat dzikiej relacji Anastasii Steele (Dakota Johnson) i Christiana Greya (Jamie Dornan). Po dramatycznych wydarzeniach z pierwszej części, tym razem twórcy składają obietnicę głębszego zanurzenia w dynamikę ich związku, który próbuje uwolnić się od mrocznych cieni przeszłości. Czy para w końcu wyjdzie na prostą i odnajdzie szczęście mimo nawarstwiających się problemów?

Czy widać zmiany w porównaniu do "jedynki"?

Jak łatwo się domyślić, film „Ciemniejsza strona Greya” kontynuuje historię niestabilnego, lecz głęboko namiętnego związku między Anyą a Christianem. Para postanowiła trochę wyluzować i porzucić dotychczasowy układ oparty na dominacji na rzecz bardziej zrównoważonej i zdrowej relacji. Christian proponuje nowe zasady, aby pokazać Anastasii, że jest gotów się dla niej zmienić. Jednak nie wszystko idzie gładko, gdy na scenę wkraczają postacie z przeszłości Christiana. Mam tu na myśli jego dawną miłość, ale nie tylko. Na ekranie zobaczycie nowych antagonistów, którzy knują plany na zniweczenie ich szczęścia.

Cały czas miałem wrażenie, że film stara się mocniej nakreślić postacie, które poznaliśmy w pierwszej części, dając im więcej miejsca na rozwój. Ale podobnie jak w pierwszej części, tym razem również produkcja nie wspina się na wyżyny. Anastasia, czyli dziewczyna niegdyś stąpająca po ziemi niepewnie i poddająca się dominacji Christiana, w "dwójce" zaczyna nabierać śmiałości. Jej przemiana jest dosyć wyraźna i widać gołym okiem, że twórcom zależało na jej wyrazistości. Kobieta dojrzała do stawiania granic i definiowania własnych oczekiwań wobec związku.

Czy nowi i starzy bohaterowie zasłużyli na uznanie?

W głowie Christiana Greya nadal jest pełno konfliktów i demonów, ale widać że facet naprawdę wykazuje chęć przemiany. Jego walka o opanowanie własnych żądz jest tym, co gra pierwsze skrzypce jeśli chodzi o jego postać. Niestety moim zdaniem film traktuje te zmiany zbyt powierzchownie i nie zagłębia się wystarczająco w psychologiczne aspekty jego przemiany. Na szczęście nie tego oczekują od produkcji fani serii, a więc być może twórcy uznali, że nie ma co się wysilać...

Jak oceniam nowe twarze? Wprowadzenie postaci takich jak Jack Hyde i Elena Lincoln nie zachwyca, bo ich motywacje i działania są przewidywalne i dość schematyczne. Żeby nie powiedzieć prostackie. Z kolei Elena, czyli dawna kochanka i mentorka Christiana, oraz Jack, szef Anastasii, wprowadzają zamęt. Lub jak mawia młodzież - sieją ferment. Ich obecność skutkuje jednak bardziej sztucznym podnoszeniem stawki niż rzeczywistym zagrożeniem, które mogłoby skutecznie wpłynąć na fabułę filmu.

Scenografia i podsumowanie

Żeby nie było, wypiszę teraz kilka zalet tego romansu. Wizualnie film jest wykonany z dużą dbałością o detale i temu akurat nie da się zaprzeczyć. Luksusowe wnętrza, eleganckie stroje i malownicze lokalizacje są w pełni zgodne z bogatym i przepysznie wystawnym światem, w którym żyje Christian Grey. A muzyka skutecznie podkreśla nastroje poszczególnych scen, choć czasami nadmiernie dramatyzuje niektóre momenty. Niektóre sceny, zwłaszcza z pięknymi widokami, naprawdę wprowadzają w błogi nastrój.

„Ciemniejsza strona Greya” jest filmem, który z różnym skutkiem próbuje rozwijać historię rozpoczętą w pierwszej części. Mimo ambitnych założeń, film boryka się z problemami scenariusza. Bohaterowie są płytcy, ich gra jest momentami oschła i nie porywa. Dostrzeże to nawet laik, tutaj nie trzeba być krytykiem filmowym. Niemniej jednak, dla fanów serii film z pewnością dostarczy oczekiwanej dawki emocji i napięcia. Bo przecież nie dla fabuły oglądacie tego typu produkcje, mam rację?