Informacja o premierze filmu "Gladiator 2" wzbudziła wśród internautów sporo emocji. Często pojawiają się głosy, że "jedynka" była czymś tak wyjątkowym w świecie kina, że może lepiej byłoby zrezygnować z kręcenia drugiej części. Zwłaszcza po tylu latach. Mimo to rzesze fanów i tak nie mogą się doczekać premiery nadchodzącej produkcji. Z odwagą biorą na klatę ryzyko związane z ewentualną klapą. W opozycji stoją ci, którzy nie mogą pogodzić się z odgrzebaniem historii z 2000 roku, która zawierała zaiste jedno z najbardziej wzruszających zakończeń ever.
Ostatnio nawet sam Russell Crowe, czyli uwielbiany w Hollywood aktor, który wcielił się w Maximusa w pierwszej części "Gladiatora", wypowiedział się na ten temat. Bez ogródek stwierdził on enigmatycznie, że czuje się z tym wszystkim nieco "niekomfortowo". I wbrew pozorom nie chodziło mu reanimowanie zamkniętej już opowieści.
Crowe w ramach wyjaśnienia dodał, że ma takie zdanie bo oczywiście w tym świecie jego postać już nie żyje. I niestety nie ma on żadnego wpływu na to, jaki produkt finalnie trafi na duży ekran. Aktor zdradził, że słyszał o kilku kwestiach, ale jego stosunek do nich jest następujący: "Nie, nie, nie! Nie jest to część moralnej podróży tego konkretnego bohatera". Przyznał jednak z żalem, że nie ma przestrzeni do komunikacji na tej płaszczyźnie, bo jego postać nie żyje.
Ponadto w wywiadzie przywołał garść wspomnień. Crowe przypomniał, jak wiele drzwi do kariery otworzyła przed nim ta konkretna produkcja. Niechętnie przyznał, że jego myśli są obecnie zdominowane przez melancholię, a nawet lekką zazdrość. Z uśmiechem na twarzy wyznał, że w trakcie kręcenia "Gladiatora" był w świetnej formie fizycznej, za czym bardzo dzisiaj tęskni.
Dziennikarze w przeszłości "dobijali się" do Paula Mescala, który w "Gladiatorze 2" wcieli się w Lucjusza Werusa. Byli ciekawi, czy w ogóle kontaktował się on z Rossellem Crowem w kontekście tak głośnej produkcji. Wówczas młody aktor zaprzeczył. Dodał, że lubi słuchać jego historii o tym, jak powstawał pierwszy "Gladiator". Jednak ich postacie są zupełnie różne.
A wy, czekacie na drugą część? Czy może należycie do tych, którzy nie są zbyt szcześliwi, że ktoś śmiał "ruszyć" taki klasyk?